12 lut 2016

Charpter 5


Hej ! Tym razem rozdział nieco szybciej od ostatniego. Postaram się, żeby rozdziały pojawiały się mniej więcej w weekend(postaram się nie oznacza, że tak będzie), chyba że mam wolne to wtedy mogą być szybciej. Dzisiaj jest ostatni dzień moich ferii (weekendu nie wliczam do ferii).  W sumie to miałam dużo planów na te ferie, a zrealizowałam tylko połowę z nich. Wszystko ze względu na pogodę, której nie nazwę zimową, ale nie tylko. Po pierwsze zababrałam się za drobiazgi w kodzie tego szablonu. Dodałam pasek z opiniami, który możecie zobaczyć na dole posta, więc teraz krótka uwaga: nie chcesz pisać komentarza ? Zaznacz tyle opcji ile uważasz na pasku pod postem. Po drugie zamiast dokończyć czytać serię George'a Martina zaczęłam czytać Szeptem (i tak z tym postanowieniem wyszłam na plus). Całą serię miałam zamiar przeczytać jeszcze w te ferie, nawet dobrze mi szło (dwa dni - dwie książki), ale wszystko popsuła mi wieść, że trzecia część serii (Cisza) jest niedostępna nigdzie w pobliżu, więc zamówiłam ją przez internet i  muszę czekać aż przyjdzie. Jak na złość ostatnią część (Fianle) posiadam i kusi mnie by ominąć trzecią i dowiedzieć się wreszcie jaki jest koniec. Na szczęście mam jeszcze A Feast for Crows George'a Martina (tak czytam po angielsku stąd oryginalny tytuł), jednak czytałam ją już parę razy, a chyba każdy wie jak to jest czekać na książkę, gdy chcesz wreszcie się dowiedzieć co dalej, zwłaszcza że Cresscendo kończy się dość tajemniczo. To tak jak z czekanie od bardzo długiego czasu na Wichry Zimy, czyli kontynuację Pieśni Lodu i Ognia (dla większości Gry o Tron) George'a Martina (nie  pamiętam ile autor już ją pisze, ale na pewno są to co najmniej 4/5 lat).
Tak z innej bajki, wracając do bloga. Zauważyłam, że aktywność strasznie spadła. Tak właściwie to większość osób, które ''znałam" i czytałam, albo one czytały mnie poodchodziły z bloggera. Tak trochę smutno, bo ostatnio był taki czas, że dużo osób poodchodziło (mam tu na myśli ten skrawek blogosfery, w którym aktualnie jesteśmy, czyli tam gdzie podczas wchodzenia na jakiś blog w komentarzach widzisz jedynie ''znajome'' osoby, tam gdzie jednak te osoby się przewijają. Mówiąc prościej ten fragment blogosfery z fanfiction o Violettcie (tak też takie kiedyś pisałam, ale Cichosza, nie wszyscy muszą pamiętać i wiedzieć)).
Jak zawsze rozpisałam się nie na temat (gdybym tylko potrafiła tak pisać rozdziały).
Zapraszam do czytania

 

Catherine(Kitty)

Cicho, szybko, bez szumów i z charakterystycznym uśmiechem przemierzam pałacowe korytarze. W mgnieniu oka wychodzę z budynku i znajduję się w pobliskim lasku. Nie mam pewności, że jestem sama, więc na wolę się nie pojawiać. Idę prosto, potem skręcam w lewo, prawo, lewo, znowu idę prosto i znajduję się dokładnie w tym samym miejscu co parędziesiąt minut wcześniej. Postanawiam spróbować jeszcze raz, lecz bez rezultatu. Próbuje trzeci raz, potem czwarty, piąty, siódmy, dziesiąty, a za każdym razem trafiam do punktu wyjścia. Zrezygnowana opadam na ziemię nie przejmując się tym, że moja sukienka zaraz może zmienić swój kolor z  lawendy na  odcień zieleni. Chowam twarz w dłoniach, robię kilka głębokich wdechów i wydechów. Chwilę później czuję, że coś dotyka moich włosów. Podnoszę głowę, a na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Przed sobą widzę ptaka, który kiedyś zaprowadził mnie i Alicje do groty. Gwałtownie wstaje,otrzepując przy tym swoje ubranie z ewentualnych zabrudzeń. W tym samym momencie ptak zaczął lecieć, a ja podążałam za nim. Nim się spostrzegłam dotarliśmy do celu.  Weszłam do środka jaskini i stanęłam na jej środku. Jeszcze raz sprawdziłam czy aby na pewno zabrałam ze sobą wszystko. Podchodzę do jednej z ksiąg. Na głos czytam jej zawartość i nagle przenoszę się do zupełnie innego miejsca. Nie wiem gdzie jestem. Czuję zarówno strach jak i adrenalinę. Znalazłam się tutaj w jednej sprawie i dopóki jej nie skończę nie zamierzam wracać. Przez głowę przebiega mi jedna myśl - jak miałabym wrócić ? 
Na myśl o tym wspomnieniu na mojej twarzy pojawił się grymas. Miałam jedynie znaleźć przyjaciół, a zamiast poczynić co do tego jakiekolwiek kroki stworzyłam kolejne zamieszanie.
 Zagubiona chodzę po uliczkach miejsca, do którego trafiłam. Co chwilę słyszę jakieś krzyki, widzę ludzi rozmawiający przez telefony, a także tych prowadzących samochody, którzy krzyczą że nie chodzę po czymś co nazywają pasami. Żałuję, że bardziej nie uważałam na lekcjach słowianoznawstwa, gdy profesor mówił o Ziemi. Przynajmniej Alicja słuchała, pomimo że wtedy wymarzyła sobie by uciec, cieszę się że miało łatwo gdy tu trafiła. Zamyślona potrącam kolejną osobę, której z rąk wypadają jakieś papiery. Tym razem był to wysoki, ciemnooki brunet. Szybko schylam się by je podnieść, tamta osoba robi to samo. Nasze spojrzenia się stykają.  Wolno podnosimy się z ziemi. Czuję się jak w jednym z tych okropnie ckliwych romansów, których nie trafię.
- Przepraszam - mówię oddając mu część zebranych przeze mnie papierów.
- Nic się nie stało, wybacz ale spieszę się. Może jeszcze kiedyś się spotkamy - mówi w biegu. Mam nadzieję, że już nigdy go nie spotkam. Czuję, że będą z tego niezłe kłopoty.
Jednak dzień później znowu go spotkałam. Jak na złość okazało się, że mieszka w tym samym budynku co ja.
Właśnie  wracałam z miasta. Znalazłam tam idealną pracę dla siebie. Będę pracowała w dużej firmie prawniczej. Rzecz jasna nie mam żadnego wykształcenia, ale jako bohaterka bajki potrafię zrobić tak by to i owo stało się czymś więcej niż kłamstwem. Kiedy odnajdę Alicję i królika sprawie by wszyscy o tym zapomnieli, tak jakby mnie tu nigdy nie było. Wczoraj miałam wielki szczęście, że tak szybko udało mi się znaleźć mieszkanie. Cieszę się też, że opuszczając moją historię pomyślałam o zabraniu pieniędzy. Inaczej nie wiem co bym z sobą zrobiła. W końcu nie wiadomo ile będę tutaj tkwiła. Wchodząc do budynku napotkałam znajomą już mi osobę. 
- Hej - powiedział
- Hej - odpowiedziałam jak najbardziej obojętnie
- Jestem Michael - powiedział - i chyba jesteśmy sąsiadami - powiedział z uśmiechem na twarzy. On się w ogóle kiedykolwiek smuci ?
- Najwidoczniej - odparłam, a on nadal się szczerzył - Jestem Ki...Catherine - musiałam szybko wymyślić sobie jakieś imię.
- Miło było cię znowu spotkać - powiedział znikając za drzwiami swojego apartamentu.
Mieszkałam dokładnie na przeciwko niego. Widywałam go codziennie. W między czasie dowiedzieliśmy się naprawdę wiele o sobie, a bardziej ja dowiedziałam się wiele o nim. Zmyśliłam, że nie jestem z Nowego Yorku, a z Francji z Paryża (gdziekolwiek to było). Tak mijały dni, a potem tygodnie. Zostaliśmy przyjaciółmi. Z czasem zaczęłam o nim myśleć. Starałam się zablokować swój umysł na niego, ale na próżno. Pewnego feralnego dnia, było to jakieś półtora miesiąca  temu. Wybraliśmy się do parku.
Spacerowaliśmy po wydeptanych uliczkach nieustannie rozmawiając i śmiejąc się przy tym. Dotarliśmy do małego jeziorka, gdzie usiedliśmy na jednej z ławek. Nadal nie przerywaliśmy rozmowy. Nagle zapadła cisza. Michael patrzył się na mnie przez krótki czas, a potem mnie pocałował. Znowu czułam się jak w  przesłodzonym romansie - okropne uczucie. Usłyszałam od niego ,,Kocham cię''. Nie wiedzieć czemu odpowiedziałam mu, że czuję do niego to samo.
W taki sposób wszystko zagmatwałam. Nie powinnam się z nikim wiązać. Teraz zastanawiam się co mnie do tego skłoniło. Znam go raptem trzy miesiące. Dokładnie tyle ile tkwię tutaj.To miejsce wywiera na mnie zły wpływ, chyba zaczynam utożsamiać się z mieszkającymi tutaj ludźmi. Zaczynam myśleć jak oni, czuć się jak oni....
Moje przemyślenia przerwał dzwonek telefonu. Na ekranie wyświetliło się imię chłopaka, o którym właśnie myślałam. Zignorowałam to totalnie, gdy dźwięk ucichł wyłączyłam telefon. Zrezygnowana opadłam na łóżko. Michael myśli, że opiekuję się młodszym kuzynem, a tak naprawdę cały czas siedzę w Nowym Yorku. Wciąż normalnie funkcjonuję, ale staram się przy tym unikać spotkania z Michelem. Za trzy dni mam ''wrócić'' do domu. Mam zamiar wtedy z nim zerwać i w końcu zabrać się za poszukiwania zaginionych przyjaciół. Po to się tutaj znalazłam.
Jestem ciekawa co się aktualnie dzieje w Krainie Czarów. W końcu nie ma mniej już naprawdę długi czas, a w książkach czas leci inaczej niż tu. Tutejsze jeden miesiąc, to tamtejsze cztery miesiące, więc w teorii nie ma mnie już rok w domu. Postanawiam się skoncentrować i skupić na planie poszukiwań. Gdzie Alicja mogłaby przebywać ? Na pewno jest to ruchliwa dzielnica, w której mieszka z królikiem. Na sto procent znalazła sobie pracę, która jest związana z jej zainteresowaniami. Zanim opuściła krainę wspominała mi, że chciałaby być tancerką, więc pewnie tym się tutaj zajmuje. W Krainie Czarów uwielbiała park ,więc istniej szansa że tutaj też często w nim przebywa.

7 komentarzy:

  1. Świetny :* Fajnie, że wreszcie się uporałaś z tymi reakcjami xD Masz rację spadła w uciebie aktywność na blogu, ale nie tylko u ciebie... Widze nowe zakładki, od razu rzuciły mi się w oczy gdy przez przypadek najechałam na tamten obrazek. Wiesz, żę ci sie szablon posuł niema tego tekstu, chyba że się na obrazek najedzie....
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było trudniej niż sądziłąm ,ale od czego jest internet i w taki sposób reakcje 'magicznie' się tu znalazły. Zamiast tego nie ma tekstu. Dzięki że mi powiedziałaś, będę musiała to naprawić.

      Usuń
  2. Proszę o poprawę swojego zgłoszenia na Tęczowe Historie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezku... Jaki boski <3
    Ja czrkam tyle na post a ty mi taką przerwę odwalasz? XD
    No ja też na blogi wróciłam :D
    Życzę weny na pisanie postów :*
    http://fedemilaforever.blogspot.com
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny post już jest :)
      Właśnie do ciebie zajrzałam i skomentowałam.
      Dzięki :*
      Liv

      Usuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine