9 lut 2016

Charpeter 4

 Hej ! Zanim zaczniecie czytać ( o ile ktoś tu jeszcze jest) chciałbym abyście nie przestraszyli się czasem pomiędzy tym postem, a poprzednim. Mogę się tłumaczyć czasem i szkołą, ale co mi to da ?W międzyczasie zmieniłam szablon bloga, tym razem nie chciało mi się robić własnego, a ten akurat wpadł mi w oko i po lekkim przerobieniu kilku kolorów mogę stwierdzić, że jest idealny. Zostało mi jeszcze kilka kodów do napisania i zmienieniu paru rzeczy, jednak są to drobiazgi. Aktualnie pracuję także nad nowym blogiem, gdzie szablon powstaje już całkowicie z mojej inwencji. Dodatkowo wreszcie wróciłam do grafiki, jednak nie na tyle by próbować swoich sił na jakimkolwiek  blogu z taką tematyką. Gdzieś tam jeszcze w jakimś czasie byłam na stażu na katalogu grafików, którego nie zdałam i w sumie się nie dziwię, dwa posty w tym jeden w wersji roboczej ( a wszystko przez to że blogi chyba nie chciały współpracować w tworzeniu postu). A i kompletnie bym zapomniała. Może zauważyliście że usunęłam ( a bardziej przeniosłam do wersji roboczych) kolejne posty, tak że zostało jedynie to opowiadanie i kilka innych jednoczęściowych oraz nie liczne nominacje do lba i zrezygnowałam z dwujęzycznego bloga.
Mam nadzieję, że ten ''wstęp'' nie okaże się dłuższy od samego rozdziału i zapraszam do czytania.



Michael

Jest około dwudziestej drugiej. Wraz z Nathanem i  Tommym wracamy z miasta, gdzie musieliśmy załatwić kilka spraw związanych z naszym nowym projektem - własnym biznesem. Mamy zamiar otworzyć własną szkołę muzyczno-taneczną. Póki co staramy się znaleźć odpowiednie miejsce. Jednak marnie nam idzie. Większość budynków jest albo za drogich, albo za małych, a nie które wymagają dość porządnego remontu.  Szukając idealnego budynku zmarnowaliśmy już piąty raz pięć godzin. Jestem ciekawy kiedy skończą nam się jakiekolwiek opcje budowli. 
- A ty co sądzisz ? Halo, Michael jesteś  z nami - z zamyślenia wyrwał mnie głos Nataha
- Moglibyście powtórzyć ? - powiedziałem lekko zmieszany
- Co sądzisz o tym by na razie zawiesić poszukiwania, może poczekamy z tym jeszcze trochę i tak stoimy w miejscu.
- W sumie to nawet masz rację, o ile całkowicie tego nie zostawimy - znajomi spojrzeli na mnie ze zdziwionymi minami, a ja przewróciłem oczami - chodzi mi o to, że gdyby któryś z nas natrafił na jakąś ofertę to pomysł wraca.
- No nie wiem - zaczął Tommy, lecz szybko mu przerwałem
- Nie mam tu na myśli, że zaraz masz się rozglądać za najmniejszą reklamą. Kiedy choćby przez przypadek trafisz na coś informujesz resztę - tym razem chyba załapali. Jednak nic nie powiedzieli a jedynie przytaknęli głowami. Parę minut później każdy z nas poszedł do własnego apartamentu.
Kiedy wszedłem do swojego mieszkania, zabrałem się za małe sprzątanie. Szybko sprzątnąłem naczynia do zmywarki i przetarłem stół pełen okruszków.  Dzisiaj miałem tak zapchany obowiązkami dzień, że zaraz po szybkim śniadaniu wyszedłem na zajęcia. Natomiast obiad (o ile można to tak nazwać) zjadłem w jednej z fastfoodowych restauracji, w drodze na spotkanie z chłopakami.
Zmęczony dniem wygonie usadowiłem się na kanapie z laptopem, przejrzałem swoje media społecznościowe, pocztę i kilka ogłoszeń nieruchomości w Nowym Jorku. Następnie poszedłem się umyć i wyszykować do spania. Położyłem się i starałem zasnąć. Nieustannie przewracałem się z jednego boku na drugi. Na dworze panowała ciemność, chociaż nie, chciałbym by było ciemno. Jest dosyć jasno, do tego słychać dźwięki silników samochodowych. Jesteśmy w Nowym Jorku - tutaj to codzienność. Dobrze wiedziałem w co się pakuję przyjeżdżając tutaj, ale czego nie robi się dla marzeń ? Jednak to nie światła są przyczyną mojej bezsenności. Próbowałem już liczenia baranów, słuchania kołysanek i "wyłączenia" mózgu, jednak nic nie poskutkowało. Po raz wtóry spojrzałem na zegarek, a moje oczy robią się wielki jak spodki od filiżanek. 02:55, a na ósmą mam zajęcia. Nawet po mocnym espresso będę jak wyglądał i czuł się jak trup.  Co zrobić ? Moje myśli znowu odbiegają do słów siostry ,,wszystko może ulec zmianie" oraz obraz Di...Catherine, Catherine Edith Lambre, czyli  mojej ukochanej Cat. Aktualnie znajduje się ona w swoim rodzinnym Paryżu, gdzie wyjechała zajmować się swoją najmłodszą kuzynką(Liliane), ponieważ jej ciocia wyjechała w jakiejś ważnej sprawie. Nie rozumiem tylko, dlaczego nie mogła przylecieć tutaj z nią, w końcu co to za różnica zajmować się nią w Nowym Yorku czy w Paryżu ? Cat tłumaczy to jako lęk dziewczynki przed samolotami, mówi też że na paryskich uliczkach jest o wiele ciszej i swobodniej przechadza się po mieście. Zawsze dodaje też, że Lili trudno byłoby się przyzwyczaić do nowego miejsca, wspomina także o tym jak Nowy York wygląda nocą i o tym, że małej trudno było by tu zasnąć. Po krótkim namyśle, wybrałem numer Cat, po kilku sygnałach słyszę: numer tym czasowo nie dostępny... Odłożyłem telefon na szafkę i  udaję się do kuchni. Podchodzę do jednej z wiszących szafek kuchennych wyciągnąłem pudełko z różnymi syropami, tabletkami i maściami. Szukałem w nim opakowania tabletek nasennych, prawdopodobnie jedynego ratunku przed bezsennością. Po kilku minutach bez owocnych poszukiwań zrezygnowany wróciłem do łóżka. Czuję, że to będzie bardzo długa noc.

2 komentarze:

  1. Jesteś, nawet po świętach. Bijesz rekordy xD mogłaś go w międzyczasie zawiesić, a tu proszę blog aktywny, no powiem że chyba nigdy tyle nie było od postu. Rozdział jest krótki ale ciekawy. widze nowa forma pisana, możę będzie ciekawie, ale jeszcze tylk0o dłuższe rozdziały i będzie jak w SoIaF rozdziały o danej osobie i długie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine